Centrum Dobrego Wychowania
Dodane przez Ela Korzeniowska dnia Listopad 07 2016 20:20:35
Jak to zrobić, by wycieczka szkolna się udała, mimo niezbyt - wydawałoby się, sprzyjającej aury za oknem? Bardzo proste: udać się na warsztaty do Motycza Leśnego.
Właśnie z tej opcji 25 października br. skorzystały klasy 2c i 2g wraz z wychowawcami i dodatkowymi opiekunami. Zajęcia podzielone na 4 warsztaty krążące wokół jesiennej tematyki, pochłonęły energię wszystkich żywiołów tych klas. Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy, każda działała według określonego planu zajęć, tak by 4 warsztaty zostały zrealizowane.
Treść rozszerzona
Jak to zrobić, by wycieczka szkolna się udała, mimo niezbyt - wydawałoby się, sprzyjającej aury za oknem? Bardzo proste: udać się na warsztaty do Motycza Leśnego.
Właśnie z tej opcji 25 października br. skorzystały klasy 2c i 2g wraz z wychowawcami i dodatkowymi opiekunami. Zajęcia podzielone na 4 warsztaty krążące wokół jesiennej tematyki, pochłonęły energię wszystkich żywiołów tych klas. Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy, każda działała według określonego planu zajęć, tak by 4 warsztaty zostały zrealizowane.
Grupa zielony listek (moi podopieczni) zaczęła od wędrówki po lesie. Drugie były zajęcia z papierem czerpanym w roli głównej, następnie pieczenie kruchych ciasteczek i ostatni punkt programu: dekorowanie ich. Każda z grup odbyła powyższe warsztaty, tylko w innym układzie.
Wędrówka po lesie wzbudziła chyba najwięcej emocji, bo było tam 10 zadań do odnalezienia: pod liśćmi, w pniach drzew, gałęziach niższych drzew. Po wykonaniu wszystkich, na uczniów czekał skarb. Ale ten też musieli odnaleźć, po uprzednim ułożeniu z rozsypanki wyrazowej, nazwy miejsca, w którym się on znajdował. Zadania dotyczyły budowy lasu, zwierząt i roślinności leśnej, zmian w przyrodzie spowodowanych jesienią, także tematyka jak najbardziej na czasie. W lesie dzieciaki miały też możliwość obserwowania i karmienia danieli, których rodzina ma akurat tam swój zagajnik. Niejeden drugoklasista po raz pierwszy widział takie zwierzę, nic więc dziwnego, że notorycznie były nazywane jeleniami. Tym większa radość, dla nas – wychowawców, że właśnie to miejsce wybrałyśmy na tę wycieczkę. Dzieci cieszyły się bardzo również z samego skarbu, a była nim złota skrzynia ukryta w studni, uwaga: pełna przepysznych słodkości!
Warsztat związany z robieniem obrazków z papieru czerpanego także wymagał niemałego skupienia. Każdy uczeń samodzielnie wykonał dwa obrazki z masy papierowej i zabrał je ze sobą do domu, na pamiątkę oczywiście. Jak miło było słuchać mądrych komentarzy: „Jaka fajna wycieczka…nie musimy wydawać pieniędzy na pamiątki, sami je robimy”.
Słodką pamiątką z tego wyjazdu był również efekt 3 warsztatu: kruche ciasteczka. Każdy uczeń dostał ich po 5 w specjalnie przygotowanym na tę okazję pudełeczku. A co sprytniejsi, zapakowali sobie ich i po 8. W czasie tego warsztatu niejeden z drugoklasistów po raz pierwszy miał okazję samodzielnie gnieść kruche ciasto czy wycinać kształty ciasteczek, oczywiście zgodnych z jesienną tematyką. Były to: liście klonu, dębu, siedzące liski i żołędzie.
Po zaliczeniu trzech warsztatów, każda z grup zasłużyła na obiad. Gorący rosół z makaronem, kotlety z piersi kurczaka z ziemniakami i surówką, znikały z talerzy w mgnieniu oka. Takie było dobre czy tak się uczniom spieszyło do kolejnych działań? Zapytajcie ich sami.
Dekorowanie ciasteczek, akurat w przypadku zielonych listków, było ostatnim warsztatem, ale i na to znaleźliśmy jeszcze siłę. Biały lukier robiony przez wcześniejszą grupę, barwiony na miejscu przez prowadzącą na różniste kolory i przeróżne posypki, sprawiły, że w tym momencie niejeden z drugoklasistów zechciał być cukiernikiem na co dzień. Naprawdę było smacznie, kolorowo i pachnąco. Zapach pieczonych, kruchych ciasteczek unosił się nawet na zewnątrz, gdy dzieciaki w czasie wolnym pomiędzy warsztatami, mogły skorzystać z boiska do piłki nożnej i siatkówki, i innych akcesoriów typu: lina, mini szczudła, piłki. Nie było czasu i możliwości, by się nudzić.
O tym, jak bardzo wycieczka się podobała, wiedzą najlepiej rodzice naszych pociech z kl. 2c i 2g. Z ich relacji wiem, że niejednemu z wycieczkowiczów, „nie zamykała się buzia” do późnych godzin wieczornych, bo miał tyle do opowiadania. Oby więcej takich wyjść: tyle uczących i równie dużo frajdy dających!
Ela Korzeniowska